31 marca 2013

Tarta gruszkowa z migdałami i gorzką czekoladą


Z tą tartą związana jest dość zabawna historia. Początkowo, na  te Święta Wielkanocne, planowałam upiec tylko babkę cytrynową oraz szarlotkę, bo takie życzenia Małż mój wyraził. Tarta jednak chodziła za mną od dawna, co prawda nie ta, tylko brokułowa... ale problem polegał na tym, że nie miałam naczynia, więc o żądnej mowy być nie mogło. W nocy z piątku na sobotę chora Latorośl nie dała mi pospać, ale jednej z krótkich drzemek, w malignie nieomal, zobaczyłam tartę gruszkową. I tak z samego rana, zadzwoniłam do Rodzicieli, żeby po drodze kupili mi składniki na tartę i formę (wieźli nam masę innych zakupów, ale to już zupełnie inną historia). Tartę robiłam pierwszy raz, tak więc jeśli chodzi o samo ciasto, to musiałam się wesprzeć informacjami z internetu (także przepis na ciasto jest ze strony Art Kulinaria). Z czasem pewnie wypracuję coś bardziej swojego, jednakże nie zawsze jest mi po drodze z wymyślaniem koła na nowo. Nadmienię tylko, iż tarta wyszła świetnie i mam na to świadka, może odrobinę bardziej wiarygodnego niż Małż... Szwagierowi też smakowało.

Składniki:

Ciasto:
  • 200 g mąki
  • 100 g masła
  • 1 jajko
  • 100 g cukru pudru
Nadzienie:
  • 1 puszka gruszek w zalewie
  • 1 cukier waniliowy
  • 1 tabliczka gorzkiej czekolady
  • płatki migdałowe
  • 1/3 szklanki mleka

Sposób wykonania:

Na tortownicę przesiewamy mąkę, dodajemy do niej cukier i zimne masło, kroimy aż do uzyskania drobnych kawałeczków, dodajemy jajko i zagniatamy ciasto, owijamy je folią i wkładamy do lodówki na minimum 30 minut (ja trzymałam je godzinę). Po tym czasie wyciągamy ciasto i wałkujemy. Uwaga, nie rozwałkujcie go sobie za cienko. Ciasto przekładamy do wcześniej natłuszczonej i obsypanej bułką tartą formy. Dokładnie je układamy, tak aby przylegało do ścianek i spodu, po czym  wałkiem usuwamy zbędne kawałki. Widelcem, kila razy, przebijamy spód (nie wiem po co, ale wszyscy ta robią, więc ja chyba też powinnam). Gotowe ciasto wkładamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na jakieś 15-20 minut. W tym czasie wyciągamy gruszki z zalewy i kroimy na plasterki średniej grubości. Zalewę przelewamy do rondelka, dodajemy do niej cukier wanilinowy oraz odrobinę masła i gotujemy dopóki masa nie zgęstnieje. Wyciągamy formę z piekarnika i zostawiamy żeby przestygła, po czym nakładamy na nią gruszki, polewamy wcześniej przygotowanym syropem, posypujemy płatkami migdałów i wkładamy do piekarnika na kole 30 minut. Gotową tartę wyciągamy  piekarnika i studzimy. Gorzką czekoladę rozpuszczamy w kąpieli parowej (na garnek z gotującą się wodą kładziemy miseczkę do której wlewamy mleko i wrzucamy połamaną na kostki czekoladę, intensywnie mieszamy aż czekolada się rozpuści i połączy z mlekiem tworząc aksamitny sos). Przy pomocy pędzla kuchennego, pryskamy tartę czekoladą, brzegi zaś dokładnie malujemy. Najlepiej odczekać chwilę, tak aby czekolada zastygła, i zajadamy ze smakiem. Smacznego :)

30 marca 2013

Babka cytrynowa z listkami mięty


Historia babki cytrynowej zaczęła się jeszcze w ubiegłym roku, tuż przed poprzednimi Świętami Wielkiej Nocy. Będąc w tedy już w dość zaawansowanej ciąży, stwierdziłam, że nie ma to tamto, ciasta muszą być. Zapytałam Małża na co ma ochotę, on od razu, z maślanym rozmarzonym wzrokiem, rzekł że babkę cytrynową, bo taką w dzieciństwie piekła mu babcia. Przyznam, że trochę zbladłam bo takowej ani nie jadłam, ani nigdy nie piekłam. Jedyne co mi przyszło do głowy, to zadzwonić do Rodzicielki, która zawsze najdzie jakieś sensowne rozwiązanie. Po jakichś 10 minutach oddzwoniła i podyktowała mi przepis. Nie wiem skąd go wzięła, więc jeśli ktoś doszuka się w nim swojego własnego, bardzo proszę o informację, abym mogła dopisać autora. Posiadając przepis i sporą dozę zapału chciałam zabrać się za pieczenie, niestety pech chciał, iż tuż przed samymi świętami pochorowałam się okrutnie i zamiast piec, a później odwiedzać rodzinę, zwiedzałam krakowskie SOR'y. Na szczęście nic poważnego się nie działo ale nie opuszczałam raczej łóżka. W tym roku, pamiętając o zaległej babce cytrynowej, oprócz umyślonej przez Małża szarlotki, postanowiłam zrobić babkę cytrynową.

Składniki:

Ciasto
  • 5 jajek
  • 200 dkg cukru pudru
  • 250 dkg mąki pszennej
  • 120 dkg mąki ziemniaczanej
  • 250 dkg masła
  • 3 cytryny
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Polewa:
  • 250 dkg cukru pudru
  • 1/2 szklanki soku z cytryny
  • kilka listów świeżej mięty

Sposób wykonania:

Ciasto:
Na początek polecam rozpuścić sobie masło i pozostawić do wystygnięcia. Oddzielamy białka od żółtek i ubijamy te pierwsze. Dodajemy żółtka i cukier, mieszamy na gładką masę. Ścieramy skórkę z jednej cytryny i mieszamy razem z mąkami i proszkiem do pieczenia. Cały czas mieszając dodajemy do masy wymieszane składniki sypkie. Na koniec wlewamy masło i wyciskamy sok z cytryn (uważając żeby nam nie wleciały pestki). Wszystko mieszamy aż do uzyskania gładkiej masy i przekładamy do wcześniej natłuszczonej i obsypanej bułką tartą (jakoś nie mogę się przemóc do papieru) formy. Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni i wstawiamy ciasto na 50 minut.

Polewa:
Do miski wsypujemy cukier puder oraz wlewamy sok. Mikserem ucieramy masę, tak aby była gładka. Polewamy nią babkę i na samej górze układamy liście mięty. Smacznego :D


P.S. Używałam do pieczenia grubej, szklanej formy i jeśli też taką macie, to ustawcie piekarnik na 150 stopni i pieczcie przez 1h i 30 minut.

24 marca 2013

Tagliatelle ze szpinakiem, suszonymi pomidorami i serem pleśniowym

Przeglądając bloga,  z łatwością można zauważyć, że makaron zdecydowanie króluje w naszej kuchni. Nawet Małż ma opracowane jedno danie z makaronem, którym swojego czasu podbił moje serce i od czasu do czasu, jak go ładnie poproszę, to przyrządza je znowu dla mnie. Ba obiecał nawet, że może kiedyś pozwoli mi zamieścić przepis na blogu, ale muszę go odpowiednio wcześniej uprzedzić, to się wtedy bardziej przyłoży... aż strach się bać. No ale to innym razem, dzisiejsze danie, zagościło na stałe w naszym menu po ostatnich wakacjach, które spędziliśmy w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Byłam wtedy już w zaawansowanej ciąży, więc nie chcieliśmy się porywać na jakieś dalsze wojaże. W czasie prawie tygodniowego pobytu, pozwiedzaliśmy sobie okolicę, jak na swój stan szalałam ze spacerami, ale 7 miesiąc to ostatni dzwonek na zwiększoną aktywność fizyczną przed porodem, tak więc zawsze w porze obiadowej byliśmy bardzo głodni. Po kilku eksperymentach trafiliśmy do restauracji Kwadrans i wracaliśmy tam już każdego dnia na obiad lub kolację. To właśnie tam zakochałam się w suszonych pomidorach. Dzisiejszy przepis to wariacja na temat dania, które jadłam tam, jak trafiliśmy ta po raz pierwszy. W oryginalnym daniu był jeszcze kurczak, którego z powodzeniem można dołożyć i tutaj. 

Składniki:

  • makaron tagliatelle
  • szpinak w liściach (może być świeży lub mrożony)
  • suszone pomidory 
  • 1/2 małego jogurtu naturalnego
  • ser pleśniowy lazur blue
  • 3 ząbki czosnku
  • sól
  • pieprz
  • czerwona papryka

Sposób wykonania:
Nastawiamy wodę na makaron, solimy i jak zacznie bulgotać, wrzucamy nasze tagliatelle. Na rozgrzaną patelnię wyciskamy  ząbki czosnku, wrzucamy szpinak i dusimy aż zrobi się miękki. W międzyczasie kroimy suszone pomidory. Mi udało się tym razem kupić pomidory bez żadnej zalewy, po prostu pomidorowe bakalie, tak więc nie musiałam ich odsączać z nadmiaru oleju. Do gotowego już szpinaku dorzucamy pokrojone w paski pomidory i 1/2 małego jogurtu naturalnego i doprawiamy. Gotowy makaron odcedzamy i wrzucamy na patelnię i mieszamy ze sobą wszystkie składniki. Smacznego :)

Ryż na mleku z tartym jabłkiem i cynamonem

Ryż z jabłkami to jedna z potraw mojego dzieciństwa, co prawda moja mama akurat nam go nie robiła, ale danie to, swojego czasu królowało w przedszkolach i na szkolnych stołówkach. Muszę przyznać, iż od lat nie miałam okazji jeść tej uroczej, dziecięcej potrawy. Wyrosłam z lalek, galaretek i ryżu na mleku... i przypomniałam sobie o tym dopiero teraz, kiedy zastanawiam się nad jadłospisem dla Latorośli. Co prawda jeszcze jest za mała na to danie, zęby dopiero jej wychodzą... oj wychodzą, ale uznałam, że warto trochę poćwiczyć i tym sposobem miałam dzisiaj pyszne, słodko - nostalgiczne śniadanie.








Składniki:
  • 3 jabłka
  • 1/2 filiżanki ryżu
  • 1 szklanka mleka
  • 1 łyżeczka cukru
  • cynamon

Sposób wykonania: 
Jabłka obieramy ze skórki, kroimy na ćwiartki, wykrawamy środki, trzemy na tarce (jak ktoś lubi, to może je jeszcze potraktować mikserem - ja tak robiłam) i posypujemy cynamonem. Wlewamy mleko do rondelka i czekamy aż się zagotuje, następnie do gotującego się mleka wsypujemy ryż i łyżeczkę cukru. Cały czas mieszając, czkamy aż ryż wchłonie całe mleko i stanie się miękki (w razie potrzeby można oczywiście dodać mleka). Kiedy ryż już jest gotowy, posypujemy go odrobiną cynamony i mieszamy. Przekładamy na talerz, na wierzch nakładamy utarte jabłka i zjadamy ze smakiem ;). 

P.S. Oczywiście, jak ktoś lubi, to jabłka można sobie podgrzać, a na wierzch dodać odrobinę słodkiej śmietanki.


23 marca 2013

Łosoś na cytrynie


Nooo... wreszcie odzyskałam aparat, to i na zdjęcie da się popatrzeć. Z łososiem to w ogóle jest ciekawa sprawa. Nazywany przeze mnie "łośkiem" jest pierwszą rybą jaka mi w ogóle w życiu zasmakowała. Potrafię go zjeść dosłownie pod każdą postacią, bo i pieczonego i wędzonego i surowego w sushi, Jak już przekonałam się do jednej ryby, to potem już poszło z górki. Chcąc, nie chcąc, Małż też musiał polubić łososia, bo wykreślić go z mojego jadłospisu nie jestem w stanie, tak więc pod warunkiem, że jest bez skóry i nie ma tłuszczu, mogę go czasami zrobić na obiad. Poniższy przepis, to mój ulubiony sposób robienia łososia, chociaż mam w zanadrzu też kilka innych, ale o tym może następnym razem.









Składniki:
  • 0.5 kg łososia (ja kupuję bez skóry ale to w sumie bez różnicy)
  • 1 cytryna
  • olej z pestek winogron
  • suszona pietruszka
  • sól
  • pieprz
  • czerwona papryka

Sposób wykonania:
Łososia myjemy i tniemy na mniejsze kawałki. Na dno naczynia żaroodpornego wlewamy odrobinę oleju z pestek winogron i rozprowadzamy po całej powierzchni (np. przy pomocy pędzelka kuchennego), następnie układamy pokrojoną w plastry cytrynę, tak aby na każdy kawałek łososia przypadał jeden plasterek cytryny. Układamy łososia, posypujemy solą, pieprzem, papryką i suszoną pietruszką. Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni i wstawiamy łososia na jakieś 20 minut (UWAGA są dwie opcje, albo zamykamy naczynie żaroodporne i ryba wychodzi nam cała miękka i wilgotna, albo wstawiamy odkryte, i wtedy łosoś z wierzchu jest lekko spieczony). Podajemy z młodymi ziemniaczkami, polanymi roztopionym masełkiem. Smacznego :)

P.S. Na zdjęciu widać kieliszek czerwonego wina, jest to czerwone, wytrawne wino Alma de Chile, szczep Syrah. I tak wiem... do ryb się pije białe ;)

18 marca 2013

"Małe świństwa" czyli racuchy według przepisu mojej Mamy


Od czasu do czasu lubimy na późny obiad lub wczesną kolację zjeść coś na słodko. Dzisiaj, życzeniem Małża padło na racuchy. Tak się składa, że jeśli chodzi o ten specjał, to za specjalistkę uważam moją Mamę, dlatego też chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do mojej rodzicielki. Na pytanie "Jak się robi racuchy?" padła odpowiedź "Nie mam zielonego pojęcia.". Przyznam szczerze, iż byłam lekko skonsternowana, cisza w telefonie nie trwała jednak bardzo długo, ponieważ bardzo szybko przypomniałam sobie właściwą nazwę. Moja Mama bowiem nie zareagowała na nazwę Racuchy, jednak kiedy rzuciłam hasło "Małe świństwa" od razu było oczywiste o co mi chodzi. Nie pytajcie mnie dlaczego w naszym domu tak właśnie nazywają się te, bądź co bądź, pyszne placuszki. Po prostu tak jest, a dzisiaj już nikt nie pamięta dlaczego tak właśnie zostały  nazwane. Domniemywać jednak mogę, iż twórcą tej dość nietypowej nazwy jest któryś z moich starszych braci lub ja sama. Moi rodzice bardzo często wpadali w spiralę jakiegoś dania. Jak już coś zasmakowało całej naszej trójce, to robili to na okrętkę, więc dochodziło do sytuacji gdzie mieliśmy już całkiem dobrej potrawy najzwyczajniej w świecie dosyć i trzeba było to jakoś rodzicom zakomunikować, z czym jak widać nie mieliśmy najmniejszego problemu.

Składniki:

  • 3 jajka
  • 2 szklanki mąki
  • 1/2 szklanki mleka
  • 2 łyżki stołowe śmietany 18%
  • 1kg jabłek
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • cukier waniliowy
  • cukier puder (do posypania racuchów)
  • cynamon
  • olej do smażenia
Sposób wykonania:

Jabłka obieramy ze skóry, kroimy na ćwiartki i rozdrabniamy na cienkie plasterki (ale też nie jakieś przeźroczyste), obsypujemy cukrem waniliowym i cynamonem. Do miski wbijamy jajka, dodajemy resztę składników i wszystko mieszamy robotem. Dosypujemy jabłka i jeszcze raz miksujemy, tak aby część z nich bardziej się rozdrobniła. Rozgrzewamy patelnię i łyżką nakładamy małe racuszki i smażymy aż do uzyskania złotego koloru. Wykładamy na talerz, posypujemy cukrem pudrem i zajadamy ze smakiem. Smacznego :)

17 marca 2013

Tagliatelle z kurczakiem w sosie pomidorowo-paprykowym



Przepis ten gości na naszym stole od stosunkowo niedługiego czasu. Mniej więcej w okolicach Nowego Roku, a właściwie to chyba kilka dni po, nastał dzień, w którym nie miałam żadnych planów co by tu ugotować na obiad, ani nie miałam też ochoty wychodzić z domu na zakupy. Otwarłam zatem lodówkę i postanowiłam posłużyć się tym czym chata bogata, a za wiele tego nie było... Początkowo danie to było zrobione z łososiem, który sprawdza się świetnie w tej kompozycji, jednakowoż Małż ostatnio narzekał, iż łosoś mu się przejadł, dlatego dzisiaj wersja z kurczakiem.

Składniki:
  • 1 duża pierś z kurczaka (podwójna)
  • 3 pomidory
  • 1 czerwona papryka
  • 10 dużych zielonych oliwek nadziewanych serem feta
  • 1/2 dużej cebuli
  • 1/2 małego jogurtu naturalnego
  • makaron tagliatelle
  • sól
  • pieprz
  • zioła dalmatyńskie
  • suszona pietruszka
  • papryka jalapeno
  • olej z pestek winogron
  • lubczyk
Sposób wykonania:

Mięso myjemy i kroimy na drobne kawałki. Do niewielkiej miski wlewamy odrobinę oleju z pestek winogron (oczywiście może być to również oliwa z oliwek), dodajemy trochę lubczyku i suszonej pietruszki (można też dodać czosnek) i obtaczamy w tym naszego pokrojonego kurczaka. Tak zamarynowane mięso chowamy do lodówki na minimum 2h. Na rozgrzaną patelnię wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulę, kiedy już uzyskamy złoty kolor, dorzucamy kurczaka i dokładnie obsmażamy kawałeczki. W tym czasie nastawiamy wodę na makaron i drobno kroimy paprykę oraz pomidory (które wcześniej trzeba przelać wrzącą wodę, aby ściągnąć z nich skórkę). Kiedy kurczak już jest dokładnie przysmażony, dorzucamy pokrojone warzywa i dusimy pod przykryciem ok 30 minut. Kiedy pomidory się już rozpadną, a papryka zmięknie, zdejmujemy pokrywkę i odparowujemy sos, ta aby odrobinę zgęstniał. Kroimy oliwki na drobne kawałki i wrzucamy do pykającego sosu, przyprawiamy solą, pieprzem, papryką jalapeno i ziołami dalmatyńskimi, na koniec dodajemy jogurt i wszystko razem mieszamy. Odcedzamy makaron, i polewamy gotowym już sosem, całość można jeszcze posypać suszoną pietruszką. Smacznego

P.S. Zostało nam trochę sosu na dzień następny, ugotowałam do niego ryż w kurkumie i muszę Wam powiedzieć, że połączenie było również wyborne... ba Małżowi smakowało nawet bardziej.

16 marca 2013

Zupa szpinakowa na bulionie z królika


Pisałam już wcześniej, że mama moja kupiła dla Latorośli królika, którego miałam jej ugotować. Nieszczęsne zwierze, leżało sobie w zamrażalniku, a my Mała jadła słoiczki... bo czasu na zabawę z królikiem znaleźć nie mogłam. Nadszedł jednak dzień kiedy wzięłam się z tematem za bary. Wrzuciłam kawałek królika do gara, do tego marchewka i młode ziemniaczki. Papka wyszła pierwsza klasa... ale jakoś szkoda mi było wyrzucać bulion, który po całej akcji mi pozostał. Wysłałam zatem do Małża listę potrzebnych produktów i tak o to powstała zupa szpinakowa na bulionie z królika.

Składniki:

  • bulion z królika
  • mrożony szpinak w liściach
  • 1 marchewka
  • 1 młody ziemniak
  • 1 pietruszka
  • 1/2 dużej cebul
  • 3 ząbki czosnku
  • 1/2 małego kubeczka jogurtu naturalnego
  • sól
  • pieprz
  • czerwona papryka (ostra)
  • zioła dalmatyńskie
  • suszona pietruszka
  • kilka ziarenek papryki jalapeno

Sposób wykonania:

Do bulionu z królika dorzucamy pokrojoną w kostkę marchewkę, cebulę, pietruszkę i ziemniaka, dopełniamy garnek wodą, tak aby wszystkie warzywa były przykryte i doprowadzamy do wrzenia. Skręcamy ogień i pozwalamy zupie trochę "popykać". W tym czasie na rozgrzaną patelnię wyciskamy 3 ząbki czosnku, dorzucamy mrożony szpinak w liściach i podgrzewamy. Kiedy szpinak jest już gotowy, solimy go i przerzucamy do garnka z zupą. Ponownie czekamy aż się zagotuje, dodajemy jogurt i doprawiamy do smaku wyżej wymienionymi przyprawami. Zupa wychodzi dość gęsta i treściwa, ale ja do niej dodałam jeszcze tosty francuskie, które ułożyłam na dnie talerza. Smacznego :)

P.S.  Oczywiście została nam porcja zupy na drugi dzień. Niestety zabrakło już jajek, więc nie mogłam zrobić tostów francuskich, dlatego do zupy dodałam trochę pokruszonego sera Lazur Blue (mówiłam, że zawsze go mam w lodówce) i powiem wam, że to był  jeden z moich najlepszych pomysłów. 

15 marca 2013

Młode ziemniaczki przypiekane na maśle z ziołami prowansalskimi, papryką oraz serem pecorino


Tak tak... znowu dawno nie zaglądałam na bloga i znowu mam na to całkiem dobre wytłumaczenie. Tym razem na dom nasz, jak grom z jasnego nieba, spadła grypa żołądkowa. Wszyscy troje, Ja, Małż i Latorośl, cierpieliśmy katusze, z czego o dziwo, nasza Maleńka, na szczęście zdecydowanie najmniejsze. Ostatni tydzień upłynął nam zatem pod znakiem sucharka i miętowej herbaty. Niestety w tym czasie diabli wzięli pieczonego królika, którego miałam w lodówce i w planach na makaron. Nic to, pewnie jeszcze będą okazje. Teraz, na szybko, mam dla Was przepis na kuchenny recykling. Jestem ogromną zwolenniczką, wykorzystywania resztek z wczorajszego obiadu do nowego dania... nie znoszę kiedy coś się marnuje. Przykładów na takie wtórne użycie, składników z dnia poprzedniego mogłabym podać kila, ale dzisiaj zaprezentuje Wam, chyba najprostszy ze wszystkich, czyli przypiekane na patelni ziemniaczki. 
Ach... opinii Małża nie będzie bo zjadłam sama ;)

Składniki:

  • kilka ugotowanych dzień wcześniej ziemniaków (ja akurat miałam młode ziemniaczki, ugotowane w mundurkach)
  • masło
  • olej z pestek winogron
  • ostra papryka
  • pieprz
  • zioła prowansalskie
  • ser pecorino
Sposób wykonania

Ugotowane dzień wcześniej ziemniaki kroimy na talarki i wrzucamy na rozgrzaną patelnie (z olejem z pestek winogron), i delikatnie je opiekamy. Po chwili dodajemy ok 1 łyżki masła i pieczemy ziemniaczki dopóki nie zrobią się brązowo-złote z obu stron. Posypujemy je papryką, pieprzem, ziołami prowansalskimi i serem pecorino. Oczywiście wariantów doprawienia jest wiele w zależności od tego co kto lubi. Osobiście, po wyłożeniu na talerz dodaję do nich trochę keczupu... tak tak bardzo go lubię. Smacznego :)

4 marca 2013

Sernik Pani Dorotki


No moi kochani. Nadszedł czas na obiecany przepis specjalny. To ciasto, jest jednym z moich popisowych numerów, serwowanych rodzinie i przyjaciołom przy różnych okazjach, ostatnio robiłam go na ostatnie Święta Bożego Narodzenia i zajadała się niem moja rodzina, rodzina Małża oraz my sami w domu (chociaż Małż niewiele zdołał zjeść, ponieważ jest to jedna z tych rzeczy, której po prostu nie mogę się oprzeć). Historia tego ciasta jest dość długa. Jako dziecko nie znosiłam serników i jedyne co byłam w stanie z niego zjeść, to właśnie czekoladowa polewa. Rzecz zmieniła się w dokładnie 13 lat temu, kiedy na moje 18 urodziny dostałam to pyszne ciasto od sąsiadki moich rodziców, Pani Dorotki. Na imprezie zrobił taką furorę, iż postanowiłyśmy z mamą zdobyć przepis i dołożyć go do naszego stałego repertuaru. I tak po kilku przeróbkach i dodatkach, sernik ten jest jednym z najczęściej pieczonych przeze mnie ciast. Jest lekki i praktycznie rozpływa się w ustach, a w dodatku nie zdarzyło się jeszcze abym miała z upieczeniem go jakiekolwiek problemy. Dzisiaj jego smakiem cieszyli się moi współpracownicy, których postanowiłam nim  poczęstować.

Składniki:

  • 1 kg białego sera (nie posiadam niestety maszynki do mięsa, tak więc kupuję gotowy, zmielony ser)
  • 1/2 opakowania cukru pudry (ja daje jednak tak 1/3 bo nie lubię zbyt słodkiego ciasta)
  • 7 jajek
  • kostka masła
  • 3 cukry waniliowe
  • budyń waniliowy
  • aromat cytrynowy (tym razem zastąpiony skórką z cytryny i pomarańczy)
  • rodzynki (opcjonalnie zdarza mi się jeszcze dodawać brzoskwinie)
  • tabliczka gorzkiej czekolady
  • 1/3 szklanki mleka
  • wiórki kokosowe
  • płatki migdałów

Sposób wykonania:

Masło rozpuszczamy w rondelku i zostawiamy do wystygnięcia. Rozdzielamy do dwóch misek białka i żółtka jajek. Białka ubijamy robotem, a do żółtek dorzucamy cukry, budyń, roztopione masło i aromat cytrynowy (lub startą skórkę cytrynową/pomarańczową). Wszystko mieszamy na gładką masę robotem i cały czas mieszając dodajemy pianę z białek, następnie ser i rodzynki (brzoskwinie). Formę na ciasto smarujemy masłem i obsypujemy bułką tartą, aby ciasto nam nie przywarło (można też wyłożyć ja papierem do pieczenia, ja jednak w tym przypadku lubię stosować tradycyjny sposób mojej Mamy). Przelewamy ciasto do formy i wstawiamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika na ok 1godzinę. Kiedy cisto jest już gotowe i odrobinę przestygło rozpuszczamy czekoladę w kąpieli parowej (o tym jak wykonać polewę czekoladową pisałam przy okazji przepisu na Murzynka) i polewamy nią wierzch ciasta, posypujemy wiórkami kokosowymi i płatkami migdałów. Sernikowi warto dać trochę czasu aby porządnie wystygł i okrzepł. Ja najbardziej lubię go jeść po 24 godzinach... o ile coś się jeszcze w ogóle uchowa. Smacznego :)

1 marca 2013

Stek z polędwicy wołowej w ziołach

Oj w wersji roboczej, przepis ten wisi mi już na blogu jakieś cztery dni. Po prostu nie wyrabiam, jak już wrócę z pracy do domu, to czuję wewnętrzny wstręt do komputera i resztę dnia wolę poświęcić Latorośli i Małżowi. No ale po kolei... czyli jak to z tymi stekami było. Próbując spełnić małżowe życzenie mięsnego obiadu, pomyślałam, że stek to taki solidny kawał mięcha. I tu się zaczęło... że nie, że On nie lubi steków, że w sumie to nigdy nie jadł, a skoro nie jadł, to na pewno nie lubi i to mu nie będzie smakować. Zawsze, ale to zawsze ten schemat się powtarza, kiedy forsuje danie, którego wcześniej nie robiłam lub robiłam, ale Małż nie miał okazji spróbować. Początkowo mu się upiekło, bo koniec końców nie poszłam do sklepu i zrobiłam Paciaje z tego co miałam w lodówce (patrz wpis poprzedni). Znacie zapewne przysłowie "co się odwlecze... to nie uciecze", tak więc w przekorze swej natury, dnia następnego zakupiłam niezbędne produkty i przystąpiłam do działania. Było tak jak zawsze, Małż pokręcił nosem, spróbował i stwierdził, że jednak warto było i jak dla niego możemy steki jeść znacznie częściej.

Odnośnie zdjęcia, to mam wielką nadzieję, iż jest to moje ostatnie dzieło fotografii komórkowej i niebawem odzyskam moje stare dobre pstrykadło. Tym czasem jednak w drugim planie skrywa się Woody, jeden z naszych dwóch kociaków... straszna przechera, leń i fajtłapa (jest on całkowitym zaprzeczeniem definicji kociej gracji i zwinności), niewątpliwie jednak nadał zdjęciu niepowtarzalny urok :)

Składniki:

  • 3 kawałki polędwicy wołowej, grubości ok 2,5 cm
  • olej z pestek winogron (ok 1/4 szklanki)
  • zioła dalmatyńskie
  • sól
  • pieprz
  • masło

Sposób wykonania:

Do miseczki wlewamy olej z pestek winogron (ewentualnie oliwę z oliwek, ale ja za nią po prostu nie przepadam), dodajemy do niej zioła i pieprz (w planach był jeszcze czosnek, ale niestety zapomniałam go zakupić, więc przy następnej okazji przetestuję i dopiszę w ps'ie czy był to dobry pomysł) i wszystko energicznie mieszamy. Umyte kawałki mięsa solimy i dokładnie obtaczamy w przygotowanej wcześniej marynacie, chowamy do pudełka i wstawiamy do lodówki na minimum 30 minut (wiadomo, że im dłużej tym lepiej). Rozgrzewamy na patelni masło i wrzucamy steki (powinny one pokrywać całą powierzchnię patelni, tak aby masło nie miało szansy się przypalić) i smażymy kawałki mięsa po 3 minuty z każdej strony. Taki czas smażenia daje nam piękne, średnio wysmażone steki, twarde na wierzchu ale różowe i miękkie w środku. Jeśli ktoś woli bardzo wysmażone lub krwiste, to czas smażenie należy wydłużyć bądź skrócić o 1 minutę. Do steków podałam ziemniaki z wody oraz sałatkę meksykańską. Smacznego :)