30 lipca 2013

Leczo

Leczo - jedno z najważniejszych dań w moim rodzinnym domu. W zasadzie, ważniejszy zawsze był tylko Bigos, w którego przyrządzaniu mój Tata jest niekłamanym mistrzem. Z ręką na sercu powiem Wam, że nigdy w życiu nie jadłam lepszego... a z wielu garów się tej potrawy w życiu skosztowało. Bojąc się porównań nigdy nawet nie podeszłam do tematu. Inaczej sprawa ma się z Leczem. Przyznam szczerze, że kiedyś za owym daniem nie przepadałam i w sumie nie jestem w stanie dokładnie skojarzyć momentu, w którym stan ten uległ zmianie. Prawdopodobnie stało się to za sprawą mojej niedoszłej teściowej, która uraczyła mnie kiedyś tą potrawą i ze zdziwieniem odkryłam, że jest w niej coś, czego w wersji mojego Taty nie ma. Tym czymś byłą cukinia, którą od tego momentu pokochałam całym sercem i chętnie stosuję w kuchni. Od tej chwili Leczo na stałe zagościło w moim repertuarze kulinarnym, a było to w czasach, gdzie kuchenkę gazową nie często zaszczycałam swoją obecnością. Praktycznie każda większa impreza, odbywająca się na moich włościach, bez tego dania odbyć się nie może. Nie chcę się chwalić, ale moje Leczo ma nawet wąskie grono wielbicieli ;) Z tego miejsca pragnę pozdrowić Anię i Konrada, którzy w tej mierze zdecydowanie wiodą prym ;)

Składniki:

  • 2 laski kiełbasy toruńskiej
  • 2 cebule (jedna duża, druga mała)
  • 1 czerwona papryka
  • 1 zielona papryka
  • 1 żółta papryka
  • 1 cukinia (dość duża ale bez przesady)
  • 2 papryki pepperoni (opcjonalnie - dałam jedną zieloną, jedną czerwoną, innym razem w ich miejsce była papryka jalapeno)
  • 4 duże pomidory - ważne żeby były dojrzałe i miękkie
  • słoiczek przecieru pomidorowego
  • sól
  • świeżo zmielony pieprz
  • papryka łagodna
  • papryka ostra
  • papryka jalapeno
  • kmin rzymski
  • olej (u mnie jak zawsze z pestek winogron)

Sposób wykonania:

Kroimy cebulę na drobne piórka lub w kosteczkę, wrzucamy do garnka na rozgrzany olej i przysmażamy aż do uzyskania złocistego koloru. Pokrojoną w kostkę lub półkola kiełbasę dorzucamy do cebuli. W czasie kiedy kiełbasa ładnie nam się rumieni (od czasu do czasu mieszamy, żeby nam cebula nie przywarła do dna i ścianek), kroimy cukinię oraz wszystkie papryki. Kształt w sumie dowolny. Ja lubię pokroić zarówno na małe, jak i na duże kawałki, tak dla różnorodności. Ważne jest aby z papryk, szczególnie pepperoni, usunąć wszystkie nasiona. Pokrojone warzywa dorzucamy do garnka i wszystko dokładnie mieszamy, przykrywamy pokrywką i dusimy na wolnym ogniu. Pomidory zalewamy wrzącą wodą i obieramy ze skóry, następnie kroimy i dorzucamy do reszty składników. Dusimy pod przykryciem około godziny lub nieco dłużej. Dla mnie wyznacznikiem są pomidory, które kompletnie znikają oraz miękka, rozpływająca się w ustach papryka. Na koniec dodajemy przecier pomidorowy i przyprawiamy. Leczo jest potrawą węgierską więc nie oszukujmy się, powinno być ostre lub bardzo ostre. Kwestia podania to już na prawdę wolna amerykanka i nic mnie już nie zdziwi. Może być to dodatek do mięs lub danie samo w sobie. Ja najbardziej lubię zagryzać do Lecza chleb z żółtym serem. Na zdjęciu z bagietką czosnkową.

P.S. Ze zgrozą zauważyłam, że dzisiaj nic nie było o Małżu. Pragnę zatem donieść, że Małż danie lubi, mimo niechęci do papryki oraz dużego rezerwy wobec cukinii.
P.S.2 Może się tak zdarzyć, że danie za bardzo zgęstnieje. Wtedy należy dolać przegotowanej wody.