
Składniki:
- 1 kg białego sera (nie posiadam niestety maszynki do mięsa, tak więc kupuję gotowy, zmielony ser)
- 1/2 opakowania cukru pudry (ja daje jednak tak 1/3 bo nie lubię zbyt słodkiego ciasta)
- 7 jajek
- kostka masła
- 3 cukry waniliowe
- budyń waniliowy
- aromat cytrynowy (tym razem zastąpiony skórką z cytryny i pomarańczy)
- rodzynki (opcjonalnie zdarza mi się jeszcze dodawać brzoskwinie)
- tabliczka gorzkiej czekolady
- 1/3 szklanki mleka
- wiórki kokosowe
- płatki migdałów
Sposób wykonania:
Masło rozpuszczamy w rondelku i zostawiamy do wystygnięcia. Rozdzielamy do dwóch misek białka i żółtka jajek. Białka ubijamy robotem, a do żółtek dorzucamy cukry, budyń, roztopione masło i aromat cytrynowy (lub startą skórkę cytrynową/pomarańczową). Wszystko mieszamy na gładką masę robotem i cały czas mieszając dodajemy pianę z białek, następnie ser i rodzynki (brzoskwinie). Formę na ciasto smarujemy masłem i obsypujemy bułką tartą, aby ciasto nam nie przywarło (można też wyłożyć ja papierem do pieczenia, ja jednak w tym przypadku lubię stosować tradycyjny sposób mojej Mamy). Przelewamy ciasto do formy i wstawiamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika na ok 1godzinę. Kiedy cisto jest już gotowe i odrobinę przestygło rozpuszczamy czekoladę w kąpieli parowej (o tym jak wykonać polewę czekoladową pisałam przy okazji przepisu na Murzynka) i polewamy nią wierzch ciasta, posypujemy wiórkami kokosowymi i płatkami migdałów. Sernikowi warto dać trochę czasu aby porządnie wystygł i okrzepł. Ja najbardziej lubię go jeść po 24 godzinach... o ile coś się jeszcze w ogóle uchowa. Smacznego :)
Zapowiada się smakowicie:) Przepis czeka w mojej kolejce ciast "do upieczenia" - dobrze że zbliżają się Świeta:)
OdpowiedzUsuń