4 marca 2013

Sernik Pani Dorotki


No moi kochani. Nadszedł czas na obiecany przepis specjalny. To ciasto, jest jednym z moich popisowych numerów, serwowanych rodzinie i przyjaciołom przy różnych okazjach, ostatnio robiłam go na ostatnie Święta Bożego Narodzenia i zajadała się niem moja rodzina, rodzina Małża oraz my sami w domu (chociaż Małż niewiele zdołał zjeść, ponieważ jest to jedna z tych rzeczy, której po prostu nie mogę się oprzeć). Historia tego ciasta jest dość długa. Jako dziecko nie znosiłam serników i jedyne co byłam w stanie z niego zjeść, to właśnie czekoladowa polewa. Rzecz zmieniła się w dokładnie 13 lat temu, kiedy na moje 18 urodziny dostałam to pyszne ciasto od sąsiadki moich rodziców, Pani Dorotki. Na imprezie zrobił taką furorę, iż postanowiłyśmy z mamą zdobyć przepis i dołożyć go do naszego stałego repertuaru. I tak po kilku przeróbkach i dodatkach, sernik ten jest jednym z najczęściej pieczonych przeze mnie ciast. Jest lekki i praktycznie rozpływa się w ustach, a w dodatku nie zdarzyło się jeszcze abym miała z upieczeniem go jakiekolwiek problemy. Dzisiaj jego smakiem cieszyli się moi współpracownicy, których postanowiłam nim  poczęstować.

Składniki:

  • 1 kg białego sera (nie posiadam niestety maszynki do mięsa, tak więc kupuję gotowy, zmielony ser)
  • 1/2 opakowania cukru pudry (ja daje jednak tak 1/3 bo nie lubię zbyt słodkiego ciasta)
  • 7 jajek
  • kostka masła
  • 3 cukry waniliowe
  • budyń waniliowy
  • aromat cytrynowy (tym razem zastąpiony skórką z cytryny i pomarańczy)
  • rodzynki (opcjonalnie zdarza mi się jeszcze dodawać brzoskwinie)
  • tabliczka gorzkiej czekolady
  • 1/3 szklanki mleka
  • wiórki kokosowe
  • płatki migdałów

Sposób wykonania:

Masło rozpuszczamy w rondelku i zostawiamy do wystygnięcia. Rozdzielamy do dwóch misek białka i żółtka jajek. Białka ubijamy robotem, a do żółtek dorzucamy cukry, budyń, roztopione masło i aromat cytrynowy (lub startą skórkę cytrynową/pomarańczową). Wszystko mieszamy na gładką masę robotem i cały czas mieszając dodajemy pianę z białek, następnie ser i rodzynki (brzoskwinie). Formę na ciasto smarujemy masłem i obsypujemy bułką tartą, aby ciasto nam nie przywarło (można też wyłożyć ja papierem do pieczenia, ja jednak w tym przypadku lubię stosować tradycyjny sposób mojej Mamy). Przelewamy ciasto do formy i wstawiamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika na ok 1godzinę. Kiedy cisto jest już gotowe i odrobinę przestygło rozpuszczamy czekoladę w kąpieli parowej (o tym jak wykonać polewę czekoladową pisałam przy okazji przepisu na Murzynka) i polewamy nią wierzch ciasta, posypujemy wiórkami kokosowymi i płatkami migdałów. Sernikowi warto dać trochę czasu aby porządnie wystygł i okrzepł. Ja najbardziej lubię go jeść po 24 godzinach... o ile coś się jeszcze w ogóle uchowa. Smacznego :)

1 komentarz:

  1. Zapowiada się smakowicie:) Przepis czeka w mojej kolejce ciast "do upieczenia" - dobrze że zbliżają się Świeta:)

    OdpowiedzUsuń